ej od tego momentu plakalem jak dziecko. Bywalo ze jakas lezka mi sie zakrecila w oku na
jakims filmie bo byly smuty ale nigdy nie plakalem. Do konca filmu lzy mi ciekly. Ten taniec
byl jedna z najlepszych scen jakie ogladalem... kiedykolwiek.
Mozecie mi powiedziec jak to sie stalo ze nie slyszalem o tym filmie, nie ma go nawet w top
100 i nikt o nim nie mowi? Przeciez to jeden z najlepszych filmow w historii kina.
Niedoceniony, nieopisany, maksymalnie wzruszajacy i po jego obejrzeniu wyglada sie jak
jeden z pacjentow przed kuracja
Właśnie skończyłam oglądac i na mnie scena tańcu tez zrobiła piorunujące wrażenie. Wszystko we mnie sie rozpuściło i poczułam taki ból w sercu :( Rzeczywistość potrafi być tak bolesna. Jak bardzo dusza człowieka, jego uczucia, odczucia, myśli są ważne, jak bardzo trzeba je pielegnować i nigdy o nich nie zapominać. Przepiękny, mądry film. Właściwie nie potrafię ubrać w słowa mojego zdania o nim.
No i Robert De Niro - jak zwykle - powalający...
Oj scena tańca z Paulą... mistrzostwo i następna, gdy Leonard patrzy w okno i wie, że widzi ją ostatni raz i wszystkie jego marzenia, które były tak blisko stają się nierealne...
Jak dla mnie najlepsza rola De Niro, a obejrzałem 90 procent jego filmografii, najlepsza dla mnie scena to kiedy obudził Doktora i przekonywał, że ludzie zapomnieli na czym polega życie....The Joy of life, the freedom of life, the wonderfull of life....cudnie prawdziwy i smutny film:-/
To było genialne,a sposób w jaki przekonywał doktora o tym w tak ujmujący, realistyczny i przekonujący. Włożył w tą krótką scenkę cały swój kunszt i serce!
Scena rzeczywiście wzruszająca, ale mnie bardziej podobała się ta kiedy próbował wydostać się z budynku, iść na spacer. To takie nie sprawiedliwe, był już tak blisko, chciał tak niewiele, a okazało się to dla niego nieosiągalne...
ta... po tym filmie serio myslisz o tym jak masz dobrze i jak zycie potrafi byc okrutne. Mamy na codzien to za co ludzie oddali by wszystko, za kazda minute naszego czasu. Po prostu swietny film tyle ;)
Film okrutny, bo do granic możliwości smutny. Nie sposób się nie wczuć w sytuację Leonarda oraz innych pacjentów. Też płakałam na tym filmie i nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jakikolwiek film zrobił na mnie tak ogromne wrażenie jak ten. Do tej pory o nim myślę i nie mogę przeboleć tego, że ta historia nie miała szczęśliwego zakończenia, bo działa się ona naprawdę, a nie tylko w filmie.
Ma swój klimat i już od początku widz wie, że ma do czynienia z dobrym filmem. Obraz ten skłania do refleksji i niestety też zasmuca.
Robek powinien za tą rolę otrzymać oscara z pocałowaniem ręki, zdecydowanie jedna z lepszych jego ról, jeśli nie najlepsza.
Na pewno będę częściej wracała do "Przebudzeń".
Nie wiem czemu wszyscy tak uparliście się co do "smutności" tego filmu. Według mnie jest jak najbardziej optymistyczny.
Co innego fabuła i losy bohaterów, a co innego wydźwięk filmu. Filmu, który uświadamia, jak wiele cudownych aspektów naszego życia nie zauważamy.
Filmu, który pozwala nam te aspkety zauważyć i docenić, spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy, żeby coś w nim zmienić na lepsze.
Szczerze mówiąc to też łzy miałem w oczach praktycznie przez cały seans. Wzruszający, momentami zabawny i taki... prawdziwy. Czyli wszystko czego potrzeba. De Niro rzeczywiście wspiął się w tym filmie na wyżyny. Polecam.
TEN taniec... w pełni się z Tobą zgadzam... tak sie wzruszyłam, że zaczęłam nerwowo zaciskać palce stóp i rąk, czując się jak jakas podglądająca ich pacjentka z zakładu ;P :P (w ten sposób próbowałam powstrzymać emocje, bo nie oglądałam sama;))
Generalnie - jakby to ujał Witkacy- o takim filmie mozna tylko milczeć ... ( w pozytywnym znaczeniu tego słowa)
tak, tak, kur wa tak. Przepiękna scena, jedna z absolutnie najpiękniejszych w historii. To kołysanie powolne... jezu cudowne. i sposób w jaki "tiki" powoli zanikają.. boże De Niro geniusz.
Trzy sceny: 1) gdy Leonard tłumaczy lekarzowi o 5 nad ranem na czym polega życie/piękno życia - na radości z małych rzeczy; 2) próba wyjścia na spacer - tak piękna i tragiczna, że trudna do oglądania i 3) taniec z Paulą. Zauważyliście, że gdy Leonard tańczył z Paulą nie miał tików. Może za wszystkie leki świata wystarczył kontakt z drugim człowiekiem, z człowiekiem który rozumie? Może dlatego terapia się nie powiodła, bo lekarze nie pozwolili im "wyjść z klatki"? Czy lekarze którzy "uśpionych" nie leczyli, a tylko przetrzymywali, byli bardziej normalni niż pacjenci?
Przybijam "pionę".
Piękna scena, piękne kreacje, piękny film.
Oglądałam ze ściśniętym gardłem, ale scena pożegnania mnie rozwaliła na atomy. A do tego końcówka, monolog Williamsa i scena, gdy pacjenci wrócili do stanów sprzed przebudzenia, ale personel już wie kto był kim, co lubił, czego chciał.
Scena, gdy Paula czyta komuś książkę, przez moment myślisz, że to Jej ojciec, a to Leonard - wycisnęła morze łez.
Scena żegnania się przez kogoś kto jest świadom że niedługo odejdzie... Najsmutniejsze w tym filmie jest to, że każdy z pacjentów odnalazł siebie, wiadomo szok, a potem wrócił do swojego stanu... I uczucie porażki dla doktora, który myślał, że naprawił tyle żyć, a tutaj...
Ja dokładnie też od tego momentu płakałam, jak nigdy. Nie pamiętam, żebym wcześniej tak mocno płakała podczas oglądania filmu
Twój wpis przypomniał mi o filmie "Donnie Darko" na którego zakończeniu poryczałem się jak bóbr i uspokoiłem dopiero pół godziny po seansie... a normalnie w ogóle nie płaczę na filmach, w scenie pożegnania z Paulą ledwie zakręciła mi się łezka w oku :)
Ja płakałam na scenie tańca z Paulą, ale nie ze smutku tylko ze wzruszenia, że są tacy dobrzy ludzie. Zobaczcie jak czasem niewiele trzeba, żeby czyjeś mizerne życie chociaż na chwilę oświecić. Piękny gest i fakt że przychodziła do niego czytać później, naprawdę piękne. Tak niewiele trzeba, żeby być człowiekiem.