To kolejny film, który pokazuje jak wygląda ta osławiona amerykańska wolność.
Dokładnie. Teraz w Hollywood jesteś dyskrymonowany, kiedy przyznasz się, że nie jesteś komunistą, feministą, przyznasz się, że jesteś biały i masz żonę... kobietę.
Było już kilka takich filmów o tej "amerykańskiej wolności", jak np. "Skandalista Larry Flynt" i nie tylko. To fakt teraz najlepiej być czarnoskórym gejem to i z pracy Cię nie mogą wyrzucić i krzywo spojrzeć nie wolno.
W tamtych czasach nie było nigdzie wolności u nas w kraju też musiałeś lizać ....ruskim bo inaczej za inne poglądy Cię wykańczano i całą twoją rodzinę pamiętam dokładnie jak skończył mój sąsiad który nie lubił komunistów miałem 6 może 7 lat jak go wyprowadzali z mieszkania nie wiedziałem wtedy o co chodzi jak podrosłem rodzice mi wytłumaczyli ...
To fakt, wolności nie ma nigdzie, tylko metody walki z "niesubordynacją" były i są różne.
Cóż, w tamtych czasach w kraju rad na lekkim więzieniu (w porównaniu do ZSRR) i problemie ze znalezieniem pracy by się nie skończyło. W porównaniu z państwami, gdzie wówczas panował komunizm amerykańska wolność, dla mnie tak źle nie wygląda.
Tylko, że ZSRR nigdy nie słynęło z wolności człowieka, wolności poglądów itd. A Stany Zjednoczone mają taką opinię "wolnościową".
Kto ci powiedział, że w USA możesz działać na szkodę państwa i społeczeństwa? Wolność, z której słynie USA, to wolność gospodarcza(z roku na rok przechodząca w coraz większy interwencjonizm gospodarczy, a nawet państwo opiekuńcze- szkoda). Jeżeli chodzi o całą resztę, to na pewno w USA istnieje- w przeciwieństwie do ocenzurowanej Europy- wolność słowa. Państwo działa całkiem dobrze, sytuacje takie jak z Trumbo, to sytuacje normalne w tak wpływowym i bogatym państwie, właściwie to USA jest tutaj o wiele bardziej liberalna(od zawsze)od swoich byłych, lub aktualnych konkurentów o fotel światowego hegemona, więc narzekanie na amerykańską wolność jest moim zdaniem całkowicie nie na miejscu. Przykre, że nie mógł tworzyć i nawoływać do grabieży pod szyldem komunizmu i nacjonalizacji czego da się, ale shit happens. Szkoda chłopa, ale mógł nie pieprzyć głupot i otwierać nie potrzebnie dzioba, nie potrzebnie szukał wyimaginowanego wroga w kapitalizmie i kuriozalne rozwiązanie problemu z nim związanego o nazwie komunizm ;-) Zawiodłem się, że tacy ludzie jak Cranston, czy Louis CK zgodzili się na rolę w tym filmie, który byłby nawet dobry, gdyby nie stawianie komunizmu w jak najlepszych barwach i definiowanie go jako altruizm, co jest co najmniej kuriozalne. 7/10
Właśnie przez to, że w USA w tamtych czasach walczyło się z komunizmem, to kraj jako tako trzymał się kupy, gospodarczo rozwijał, a na ulicach było w miarę bezpiecznie. Teraz każdy domaga się tam praw, czy to czarnoskóry przestępca twierdzący że 'padł ofiarą rasizmu', czy seryjny morderca tłumaczący swe zbrodnie 'złym wychowaniem'. W latach 50-tych się nie pieprzyli, ktoś podskakiwał to do celi albo na krzesełko. Inna sprawa, że policja w tych czasach była skorumpowana, zwykłe przesłuchanie kończyło się w najlepszym razie siniakami, a Czarny idący w nocy ulicą powinien był szczególnie uważać na radiowozy...
No właśnie, szkoda człowieka. Mógł przecież wyjechać do ZSRR i tam się cieszyć osławioną wolnością komunistyczną.
Taka właśnie myśl przez cały film chodziła mi po głowie. Nie podobało mu się dostanie życie w USA, mógł spadać do wujcia Stalina, skoro taki był pokrzywdzony. I to komunistyczne przesłanie najbardziej boli w tym filmie.
Masz całkowitą rację. W ZSRR za rządów Stalina (w tych latach dzieje się początek filmu) wolność wyglądała z pewnością lepiej.
Szkoda, że tak mało ludzi przeżyło jego rządy, niejeden mógłby usiąść przed kamerą i poopowiadać...
Zgoda.
Ale zauważ, że nikt tak jak Amerykanie właśnie nie przyznaje się do własnych win.
To też jest kościec kina amerykańskiego.
I tego nalezy im zazdrościć.